Chłopi

Jan Brzozowski

To w pewnym sensie idealny polski towar eksportowy. Film łączący lokalny koloryt z uniwersalną wymową, wyrafinowaną formę z prostą, tragiczną opowieścią o krępujących więzach tradycji, patriarchalnej władzy oraz jednostce, która musi zostać zniszczona, jeżeli społeczność dostrzeże w niej zagrożenie dla własnej integralności.

Twórcy przesuwają akcenty względem powieści, protagonistką „Chłopów” czyniąc Jagnę (Kamila Urzędowska). Choć wielowątkowość literackiego oryginału zostaje zarysowana, to właśnie perspektywa Jagny jest w filmie dominująca – bohaterka rzadko znika z ekranu, a pierwsze i ostatnie ujęcia należą wyłącznie do niej. Jej oczami spoglądamy również na zamieszkujących Lipce mężczyzn: przede wszystkim na Antka (Robert Gulaczyk) i Macieja Borynę (Mirosław Baka). Opędzając się od zalotników, którzy widzą jedynie jej fizyczne walory, bohaterka skrycie marzy o innym życiu – spogląda z rozmarzeniem w chmury, opatruje ranne zwierzęta, robi papierowe wycinanki. Pod względem duchowym jest najbardziej rozwiniętą i skomplikowaną postacią filmu – wybija się ponad materialistycznie zorientowaną społeczność wsi. Gdy zostaje wtłoczona w ciasne ramy społeczne i wydana, a właściwie sprzedana za mąż – zaczyna niknąć w oczach. Bolesny i niesprawiedliwy okazuje się los, który ją spotyka, a który wszyscy doskonale znamy ze szkolnej lektury powieści Reymonta (albo z jej streszczenia).

Oczywiście, trudno pisać o „Chłopach”, nie odnosząc się do oryginalnej – na skalę międzynarodową – formy filmowej. Przepis poznaliśmy dzięki poprzedniemu dziełu Welchmanów, nominowanemu do Oscara „Twojemu Vincentowi” . W dużym uproszczeniu: najpierw powstają ujęcia z aktorami, które następnie przenoszone są klatka po klatce na płachty malarskie, a na koniec cyfrowo dopieszczane za pomocą efektów komputerowych i animacji rotoskopowej. O liczbie utalentowanych jednostek, które zostały zaangażowane w cały proces, świadczą długie napisy końcowe, podzielone według kolejnych etapów pracy, oraz informacja, że powstało ponad 40 000 namalowanych obrazów. Część malowideł można zresztą kupić – funkcjonują zatem jako osobne dzieła sztuki – w internetowym sklepie filmu. Ceny wahają się od, bagatela, 250 do 2 tysięcy euro.

Zastosowana forma w naturalny sposób uwypukla oniryczne oblicze realistycznej prozy Reymonta. Najbardziej efektowne są sceny rozgrywające się na pograniczu snu i jawy, metafory i dosłowności: ekstatyczny taniec Antka i Jagny, wizyta kolędników (zmontowana równolegle z aktem seksualnym) czy śmierć starego Boryny, zainscenizowana na modłę mrocznego koszmaru. Przypominają się w tych momentach dokonania Piotra Dumały i Aleksandra Petrova. „Chłopi”, podobnie jak krótkie animacje tych twórców, wprowadzają widza w audiowizualny trans – odbiera się ich najpierw zmysłowo, a dopiero potem intelektualnie. I tak, liczą się tu przede wszystkim obrazy (po części inspirowane dokonaniami malarzy młodopolskich), ale nie do przecenienia jest również rola fantasmagorycznej ścieżki dźwiękowej, stworzonej przez polskiego producenta muzycznego i rapera Łukasza L.U.C. Rostowskiego. Nadał on swojskim, ludowym utworom nowoczesne, z lekka halucynacyjne brzmienie.

Robert Gulaczyk, Sonia Mietielica

Co istotne, malarskie warstwy nie przykrywają aktorskiej ekspresji – w pewnym sensie ją uwydatniają, sprowadzając każdy grymas (dosłownie!) do rangi dzieła sztuki. W tej specyficznej konwencji najlepiej odnajdują się Kamila Urzędowska, Robert Gulaczyk i Mirosław Baka. Stworzony przez nich trójkąt miłosny tętni życiem – targające bohaterami emocje przebijają spod olejnej farby i komputerowych filtrów. Dla Urzędowskiej i Gulaczyka występ w „Chłopach” może być przepustką do wielkiej kariery. Dla Baki – szansą na powrót do ról pierwszoplanowych. Kto pamięta „Krótki film o zabijaniu” i „Nad rzeką, której nie ma” ten doskonale zna skalę jego talentu. Na drugim planie nie jest jednak aż tak kolorowo – jak pięść do nosa pasują tutaj Małgorzata Kożuchowska oraz Sonia Bohosiewicz, czyli wielkomiejskie panny z komedii romantycznych w rolach wiejskich strażniczek moralności. Tym razem casting wbrew emploi nie przyniósł interesujących efektów. A można było sięgnąć po jeszcze więcej świeżych, nieopatrzonych twarzy. Zwłaszcza, że te, które na ekranie się pojawiają (Sonia Mietielica, Mateusz Rusin, Matt Małecki), pozostawiają po sobie bardzo dobre wrażenie.

„Chłopi” rodzili się w bólach. Na przeszkodzie stanęła – tak jak w przypadku wielu innych produkcji – pandemia, która uniemożliwiła skompletowanie wymaganej liczby artystów i opóźniła premierę filmu. Jeden problem pociągnął za sobą kolejny: w związku z opóźnieniami zdecydowano się na znacznie większą ingerencję efektów komputerowych niż w przypadku „Twojego Vincenta”. Na jakości filmu znacząco się to jednak nie odbiło. Dowodzony przez Welchmanów zespół skutecznie ożywił „Chłopów” Reymonta – nie tylko pod względem formalnym. Twórczo zaadaptował ponad stuletnią opowieść, wydobywając z niej akcenty ponadczasowe i ponadnarodowe. Miarą dotychczasowego sukcesu niech będą entuzjastyczne recenzje z festiwalu w Toronto. Amerykańscy krytycy (nawet jeżeli Jagnę nazywają „Jamilą”, a słowo „Boryna” traktują jako imię) jednym głosem zachwycają się zarówno formą, jak i treścią „Chłopów”. Tak, to idealny towar eksportowy, ale też zwyczajnie świetny film – i bardzo poważny kandydat na kandydata do Oscara.

JAN BRZOZOWSKI

Kino nr 10/2023, © Fundacja KINO 2023

Chłopi

Reżyseria DK Welchman, Hugh Welchman. Zdjęcia Kamil Polak, Radosław Ładczuk, Szymon Kuriata. Muzyka Łukasz Rostkowski. Wykonawcy Kamila Urzędowska, Robert Gulaczyk, Mirosław Baka, Sonia Mietielica, Ewa Kasprzyk. Polska 2023. Czas 102 min

Dystrybucja kinowa Next Film

Skip to content