Strona główna » Recenzje » Licorice Pizza
Licorice Pizza

Adriana Prodeus

Pewnego razu w Hollywood spotkali się chłopak i dziewczyna, ona starsza od niego metrykalnie, choć niekoniecznie emocjonalnie. Nie zakochali się, ale coś między nimi zaiskrzyło i wspólnie zaczęli zmierzać w jednym kierunku. Kolejne epizody tej relacji pojawiają się i znikają na trasie filmu drogi, która wiedzie przez ulice Encino w południowej Kalifornii lat 70. Licorice Pizza, czyli pizza z lukrecji, umieszczona w tytule filmu, oznacza płytę winylową, symbol kultury i nazwę sieci sklepów płytowych wówczas popularnych. Duża czarna wirująca tarcza ani razu nie pojawia się w filmie, jest tylko zaklęciem, uruchamiającym podróż pamięci do miejsca, w którym reżyser się wychowywał i do którego uparcie powraca.

To tu w pierwszych dekadach XX wieku zainstalował się przemysł filmowy, potem telewizyjny, a następnie pornograficzny, od którego miejsce zaczęto nazywać Doliną Silikonową, w odróżnieniu od znajdującej się w północnej Kalifornii Doliny Krzemowej. Najludniejsze miasto stanu, czyli Los Angeles, zostało zmitologizowane jak żadne inne, może oprócz Nowego Jorku. Portretują je setki filmów, począwszy od „Podwójnego ubezpieczenia” i „Bulwaru Zachodzącego słońca”, do „Chinatown” czy dzieł Roberta Altmana. Spadkobiercą tego ostatniego jest Paul Thomas Anderson czyli PTA (czytaj: pi-ti-ej) nazywany wręcz, od czasu „Boogie Nights” (1997), „poetą Doliny San Fernando”.

Łączy jego filmy nie tylko czas i miejsce, ale też temat dojrzewania młodocianego aktora w mechanizmach showbiznesu i portret rozseksualizowanej kultury epoki. Jednak reżyser nie specjalizuje się w wiernej rekonstrukcji, a zaprzęga fakty i mity do maszyny sentymentalnej, by zastanowić się nad samą istotą filmu – po co powstaje, dlaczego go oglądamy i jaka jest jego kulturotwórcza rola, zwłaszcza w „światowej stolicy”, gdzie funkcjonują studia Universal, Warner, Disney i wiele innych. Od czasu „Magnolii” (1999) – hołdu dla Altmana i aktu uwolnienia się ucznia od mistrza – twórczość PTA prowokuje do szerszego namysłu nad kinem. Tak jest i tym razem.

„Licorice Pizza” może zrazu wydać się filmową błahostką przez niewymuszony, swobodny, niemal improwizowany charakter. Lekkość i precyzja narracji utrzymuje napięcie w pretekstowej fabule o problemach młodości. Oboje bohaterowie, Alana i Gary, pracują – ona jako asystentka fotografa, on jako dziecięcy aktor w objazdowym musicalu. Już na pierwszą nie-randkę spotykają się w barze o znaczącej, erotyzującej nazwie „Tail o’ the Cock”.

Skoro jednak nie dorośli do miłości, połączy ich chęć samodzielności, robią więc wspólny biznes na łóżkach wodnych. Nosi sztubacką nazwę Mokry Spód, a fantazja dorastających chłopców, którym wszystko kojarzy się z jednym, zostaje wielokrotnie podkreślona w różnych sytuacjach, dających odczuć, że płcie nigdy się nie dogadają, a dziewczyna nie jest traktowana z szacunkiem, po partnersku, tylko klepana po tyłku i traktowana jak obiekt seksualny. Podobną rolę pełni w pracy, gdzie erotyczne aluzje pozwalają sprzedać produkt.

Temat infantylnej, toksycznej męskości był widać na tyle ważny, że niemal do końca produkcji pierwotny tytuł filmu brzmiał właśnie Mokry Spód (Soggy Bottom), finalnie zmieniony na bardziej tajemniczy. Jednak podczas seansu warto pamiętać o tym z początku najważniejszym wątku, z którego twórca rozwinął dalszą opowieść jako pochodną seksualnej opresji.

Nowy film Andersona leży na przeciwległym biegunie niż poprzednia „Nić widmo” (2017) – hieratyczna, narcystyczna i mizoginiczna opowieść ubrana w koronkową formę. Czas pokaże, czy „Licorice Pizza” będzie przełomem w jego karierze, zgodnie z mitem o dziewiątym tytule w dorobku Felliniego i innych modernistycznych autorów kina. PTA jest jednym z nich, a przynajmniej za takiego jest uważany przez fanów i innych reżyserów, w tym braci Safdie, z których młodszy Benny występuje tu w roli początkującego polityka Joela Wachsmana. Sam PTA ma niewiele ponad 50 lat, a klasykiem został okrzyknięty świeżo po trzydziestce, gdy zrealizował „Aż poleje się krew” (2007), nagrodzone Srebrnym Niedźwiedziem w Berlinie za reżyserię, z ośmioma nominacjami do Oscara.

Alana Haim, Cooper Hoffman

Porównywany do Johna Forda i D.W. Griffitha potrafił połączyć sukces finansowy z nagrodami festiwalowymi, lecz przeciwnicy zarzucali mu, że robi filmy, które należy oglądać na klęczkach, czego dowodem ma być zwłaszcza monumentalny „Mistrz” (2012). Cokolwiek jednak się o nim powie, PTA od razu unieważnia to kolejnym filmem. Dlatego klarowności i jasności stylu zaprzeczała „Wada ukryta” (2014), a ważki temat został zniweczony przez „Jujun” (2015) – impresyjny dokument z nagrania płyty przez muzyków z Radżastanu z Jonnym Greenwoodem.

Muzyka stanowi zawsze punkt wyjścia dla reżysera, także w tym przypadku przesądziła o kształcie, atmosferze i obsadzeniu w głównej roli Alany Haim – multiinstrumentalistki i wokalistki zespołu Haim, złożonego z trzech córek jego nauczycielki plastyki ze szkoły podstawowej. Tak zresztą się poznali, przez sąsiedzko-rodzinne koligacje, gdy mama szukała dla córek reżysera teledysku.

Już kręcąc wideoklip „Right Now” (2016) zespołu Haim w Valentine Recording Studios, PTA wykreował na taśmie 35 mm wrażenie nostalgii i intymności, obserwując z bliska grające siostry, jakby pochodzące z innej epoki, pozostające wciąż w swobodnej, słonecznej, oldschoolowej poetyce Kalifornii lat 70. Teledyski grupy: „Little of your love”, „Summer Girl” czy „Man From The Magazine” w reżyserii PTA przyjmowały coraz bardziej filmowy charakter, a wręcz korzystały z tej samej poetyki, co wczesne filmy autora. Za pomocą klipów kręcił więc brakujące sceny „Boogie Nights”, „Magnolii” czy „Lewego sercowego”. Widać przygotowywał się do wyniesienia z nich materiału na odrębną opowieść.

W jednym z kolejnych klipów „Now I’m In It” reżyser obsadził siostry Haim już dosłownie w powidoku swoich filmów i osiągnął nastrój, groteskę i poczucie humoru widoczne w jego nowym filmie. Wystarczy spojrzeć na młode mieszkanki Doliny San Fernando kroczące raźno po ulicach zalanych słońcem lub rozświetlonych neonami, wychowane w środowisku, gdzie każdy pracuje w filmie, od obsługi technicznej po stanowiska bardziej eksponowane (jak ojciec samego PTA, który był lektorem w kanale telewizji ABC), by zrozumieć codzienne życie w cieniu ekranu, na krawędzi złudzenia.

Nieprzypadkowo siostry w klipach grają kasjerki czy inne pracownice starego kina. Pod tym samym kinem zderzają się Gary i Alana pod koniec „Licorice Pizza”, napisanego i nakręconego podczas pandemii tak, by zrealizować go bez wielkiego budżetu z udziałem stałych współpracowników, znajomych, krewnych i przyjaciół. Dlatego ten film jest tak intymny i zdaje się przeżyty przez ludzi, którzy po prostu mieszkają w tym rejonie.

Pierwowzorami bohaterów są realne osoby, bohaterowie środowiskowych anegdot: Jon Peters (Bradley Cooper), William Holden (Sean Penn jako Jack Holden), Mark Robson (Tom Waits jako Rex Blau), Lucille Ball (Christine Ebersole jako Lucy Doolittle), a przede wszystkim Gary Goetzman (w filmie Gary Valentine), zagrany przez Coopera Hoffmana, syna Philipa Seymoura Hoffmana, który wystąpił w pięciu filmach reżysera. „Licorice Pizza” jest więc nasycona historią kina, tą ekranową, a także opowiadaną.

Centralną postacią jest dorosła dziewczyna, której partneruje nastoletni chłopak. Ich naturalny wygląd: spocone dłonie, krzywe zęby i nierówna cera wychodzą na plan pierwszy w zbliżeniach zatopionych w cytrynowych zachodach słońca. Nogi służą im do biegania, dłonie do trzymania kierownicy albo liczenia pieniędzy, głowy do noszenia w chmurach. Tylko i aż tyle potrzeba, by wykrzesać na ekranie pęd – esencję żywiołu kinematografii. Czasem jest to nie tylko bieg, ale jazda bez trzymanki, jak w imponującej scenie zjeżdżania ciężarówką z pustym bakiem na wstecznym biegu po wzgórzach. Dla takich momentów powstał wynalazek kina. PTA swoim filmem wyraża wdzięczność, że to medium istnieje i wciąż można do niego nawiązywać, bawić się nim i na nowo kreować przyjemność.

Ciągłe bieganie w tym filmie przywołuje ducha biegu przez most z „Julesa i Jima” (1962), przez Luwr w „Amatorskim gangu” (1964) czy ucieczki sprzed ołtarza w „Absolwencie” (1967). Bieg to ulubiony ruch kina, sposób, by wzmóc energię przesłaną od biegnącego ciała do ciał nieruchomo siedzących na widowni. Anderson pokazuje bohaterów, którym śpieszy się żyć, więc nie tracą czasu na chodzenie. Boją się, że nie zdążą się załapać, boją się, że stracą swoją szansę.

ADRIANA PRODEUS

Kino nr 3/2022, © Fundacja KINO 2022

Licorice Pizza

Scenariusz i reżyseria Paul Thomas Anderson. Zdjęcia Paul Thomas Anderson, Michael Bauman. Muzyka Jonny Greenwood. Wykonawcy Cooper Hoffman, Alana Haim, Sean Penn, Tom Waits, Bradley Cooper. Kanada – USA 2021. Czas 133 min

Dystrybucja kinowa Forum Film

VOD: Chili, Rakuten, iTunes, Canal+

Skip to content