Strona główna » Recenzje » Mała mama
Mała mama

Piotr Dobry

Jest w tym pewien chichot losu, że Céline Sciamma zdobyła światowy rozgłos za sprawą wyrafinowanego romansu kostiumowego „Portret kobiety w ogniu”, podczas gdy przez całą karierę kreśli ujmujące prostotą, mocno zakotwiczone we współczesności portrety dziewcząt w okresie dojrzewania, takie jak „Lilie wodne” czy „Girlhood”.

W „Małej mamie” francuska autorka wraca do korzeni. Także fizycznie – film powstawał w jej rodzinnych stronach w Cergy, w tych samych lasach, co „Chłopczyca”, jeszcze jedno dzieło Sciammy o młodziutkiej bohaterce uchwyconej w kluczowym momencie kształtowania się tożsamości.

„Mała mama” zaczyna się od długiego ujęcia ośmioletniej Nelly przechodzącej z pokoju do pokoju w domu opieki i żegnającej się z kolejnymi starszymi lokatorkami. Dopiero kiedy dziewczynka wchodzi do czwartego pokoju, w którym zastaje puste łóżko, sytuacja robi się klarowna. U Sciammy zawsze mniej znaczy więcej.

„Czy mogę to zatrzymać?” – prosi Nelly mamę, wskazując laskę, która przeszła wonią kremu do rąk zmarłej babci. Choć ludzie odchodzą, zostają po nich przedmioty codziennego użytku, zapachy, wspomnienia. Dla małej protagonistki – ale i dla widza – taką pamiątką na całe życie może być też chwila, kiedy z tylnego siedzenia karmi chrupkami i sokiem prowadzącą samochód rodzicielkę. To zachwycająca scena, mimo że tak zwyczajna.

Pierwszej nocy w opustoszałym babcinym domu na prowincji Nelly obserwuje, jak jej mama sortuje rzeczy ze swojego dzieciństwa, takie jak książki, zeszyty szkolne i rozmaite szpargały. Dziewczynka odkrywa, że mama w jej wieku potrafiła ładnie rysować, za to była słaba z ortografii. Dostrzega również inne relikty, te namacalne i te abstrakcyjne.

Rano mama nagle znika bez pożegnania, zostawiając Nelly z ojcem. Nadmiar obowiązków związanych ze śmiercią nestorki rodu czy potrzeba przepracowania traumy w samotności? Nie wiadomo, ale to niezbyt istotne, bo nie chodzi tylko o cielesną obecność. Już wcześniej dawało się wyczuć, że Nelly tęskni za kontaktem z pogrążoną w żałobie matką jeszcze bardziej niż za babcią. Oddalenie potrafi paradoksalnie zbliżyć dorosłych, więc co dopiero dziecko, z natury łaknące uwagi i miłości.

Joséphine Sanz, Nina Meurisse

Wędrując po pobliskim lesie w poszukiwaniu zgubionej piłki, Nelly niespodziewanie spotyka swojego sobowtóra. Dziewczynki są w tym samym wieku i tego samego wzrostu, mają identyczne kasztanowe włosy. Tyle że nowa przyjaciółka Nelly nosi imię jej mamy, Marion. I buduje fort z gałęzi, dokładnie taki, jak ten z matczynych opowieści. Wygląda na to, że Nelly tak bardzo pragnęła poznać swoją matkę, iż zagięła czasoprzestrzeń.

Sciamma w charakterystycznym dla siebie stylu proponuje tyleż prostą, co fascynującą wizję zamieszkania w dzieciństwie swojego rodzica. Pozwala jej to bezpretensjonalnie zbadać idee dziedziczenia wspomnień i zachowań przekazywanych z pokolenia na pokolenie.

Bardzo pomysłowo wykorzystana zostaje wyjątkowa więź między bliźniaczkami, ukazująca ekranową córkę jako swego rodzaju echo matki, niby dwie niezależne postaci żyjące w różnych czasach w różnych wersjach tego samego domu, a jednak połączone niewidzialną nicią, preferujące te same zabawy, dzielące podobne radości i lęki.

Zupełnie nie dziwi, że jedne z najpiękniejszych scen filmu, jak radosny rozgardiasz w trakcie wspólnego robienia naleśników przez dziewczynki, zostały zaimprowizowane. Reżyserka z reguły pozwala swoim dziecięcym aktorkom na dużo swobody. Przyjmuje również ich punkt widzenia, co szczególnie istotne w przypadku historii bawiącej się (dosłownie!) motywem pamięci.

Sciamma nigdy nie rozstrzyga, czy oglądamy kameralny, być może najbardziej sfrancużony w dziejach film science fiction, czy też tytułowa mała mama jest po prostu wytworem wyobraźni bohaterki. Ale wcale nie musimy tego wiedzieć, bowiem cały urok tkwi tu w zażyłości dziewczynek, a brak wyjaśnienia tylko przydaje jej mistycyzmu.

Pandemia wyraźnie sprzyja opowieściom o żałobie i stracie. W tym kontekście film Francuzki lokuje się gdzieś na antypodach islandzkiego „Lamb” Valdimara Jóhannssona. Tonalnie i wizualnie. „Mała mama” analogicznie tkwi jedną nogą w surowej, niestylizowanej rzeczywistości, a zarazem ma w sobie coś z bajki. Fantastyczne, nomen omen, zdjęcia Claire Mathon są tak przesycone ciepłymi jesiennymi kolorami, że wręcz można poczuć chrzęst liści pod stopami. Tak mógłby wyglądać „Powrót do przyszłości” w reżyserii Agnès Vardy.

Nie będzie przesadą stwierdzenie, że mamy do czynienia z jednym z najwspanialszych portretów dzieciństwa, jakie kiedykolwiek zaistniały na ekranie, tuż obok „400 batów” czy „Florida Project”. I na pewno jednym z najuczciwszych.

PIOTR DOBRY

Kino nr 5/2022, © Fundacja KINO 2022

Petite maman

Reżyseria i scenariusz Céline Sciamma. Zdjęcia Claire Mathon. Muzyka Jean-Baptiste de Laubier. Wykonawcy Joséphine Sanz, Gabrielle Sanz, Nina Meurisse, Stéphane Varupenne, Margot Abascal. Francja 2021. Czas 72 min.

Dystrybucja kinowa Stowarzyszenie Nowe Horyzonty

Nowe Horyzonty VOD, Canal+, MojeEkino.pl

Skip to content