Łamanie praw zaczyna się niepostrzeżenie, małymi kroczkami. W stopniowo podgrzewanej wannie nie zauważysz, że cię ugotują – mówi June w „Opowieści podręcznej” (2017-2025).
June Osborne (znakomita Elisabeth Moss) była redaktorką, matką kilkuletniej Hannah, żoną. W teokratycznej Republice Gilead jest podręczną. Czyli surogatką i niewolnicą seksualną, zmuszaną do comiesięcznych rytualnych gwałtów (tzw. Ceremonii) przez swojego pana i jego bezpłodną żonę. Po wypełnieniu zadania, czyli urodzeniu dziecka, podręczna jest kierowana do innych potrzebujących pomocy małżeństw. Sama jest pozbawiona podmiotowości i jakichkolwiek praw – nawet do własnego imienia.
Nie może też czytać ani pisać. Ten zakaz dotyczy zresztą wszystkich kobiet w Gilead, bez względu na to czy mają status służącej do wszystkiego (tzw. Marty), czy żony komendanta. Za niesubordynację grozi w najlepszym razie obcięcie palca, w najgorszym – szubienica. Twoją poprzedniczkę trzeba było układać jak psa – słyszy June, gdy jako Freda (imię od pana domu) przekracza próg willi komendanta Freda Waterforda (Joseph Fiennes).
Taki jest punkt wyjścia hitowego serialu Bruce’a Millera, zdobywcy aż 15 Primetime Emmy i niemal 100 innych wyróżnień. Dystopijna powieść Margaret Atwood pod tym samym tytułem (1985) jest tu tylko punktem wyjścia w I sezonie, kolejne są rozwinięciem tematu (pod okiem pisarki).
Dystopia Atwood maluje świat niedalekiej przyszłości, w którym w Stanach Zjednoczonych dochodzą do głosu religijni fundamentaliści, tworząc na części terytorium oddzielne państwo – Republikę Gilead. Surowe prawo ma tu sprzyjać odrodzeniu społeczeństwa i przyrostowi urodzeń. To męski, stricte patriarchalny świat, gdzie cel uświęca środki. Demokracja, prawa kobiet czy prawa mniejszości szybko odchodzą do lamusa. Nie obudziliśmy się, gdy wyrżnęli Kongres. Ani gdy obwinili o to terrorystów i zawiesili Konstytucję. Mówili, że to chwilowe – opowiada June.
W interpretacji Elisabeth Moss to mozaikowa postać: jej bunt najpierw przeradza się w katatoniczną bierność, by potem przejść we wściekłość i żądzę zemsty. Gilead zmienia tożsamość June – z pozycji matka – żona – obywatelka przechodzi do bojowniczki, a nawet terrorystki. Te ambiwalencje finalnie nie wychodzą na dobre postaci, która trochę traci wiarygodność. W szóstym sezonie staje się wręcz komiksową bohaterką, narysowaną zbyt grubą kreską, o nadnaturalnej wręcz zdolności przetrwania.

Yvonne Strahovski
Ciekawiej wypadają bohaterowie drugoplanowi. Jak komendant Lawrence, architekt gospodarki Gilead, który po latach przyznaje, że chciał tylko uratować ludzkość, ale spierdolił to. W zniuansowanej kreacji Bradleya Whitforda to postać niemal tragiczna. Demiurg przerażony własną kreacją.
Podobną, choć jeszcze mniej jednoznaczną postacią, jest Serena Joy. Żona komendanta Waterforda w interpretacji Yvonne Strahovski to przykładna gileadzka żona, która nie próbuje się wychylać, choć w przeszłości była pisarką i aktywistką, autentyczną twórczynią ideologii Gilead. W jej postaci od początku widać rozdźwięk maskowany dystansem i agresją. Serena przechodzi długi proces do negacji własnego status quo.
Takich postaci jest więcej (np. ciotka Lydia, czyli nadzorczyni podręcznych w koncertowym wykonaniu Ann Dowd), a wszystkie uwiarygodniają opowieść wpisując ją we współczesność.
Bo bohaterowie „Opowieści podręcznej” doświadczają niemal wszystkich kryzysów teraźniejszości: imigracji (tu: Amerykanie w niegościnnej Kanadzie), polaryzacji, biedy, dysfunkcji ustrojowych, bezdzietności, nierówności społecznych i wojny. Gilead zaczyna się w momencie, gdy porządek postliberalny zawodzi, a wtedy – jak przekonywał niedawno na konferencji Impact 2025 Francis Fukuyama – zwracamy się w kierunku autorytarnych rządów.
Świat tuż po śmierci demokracji świetnie oddaje strona audiowizualna serii. Beże, brązy, sprane szarości kontrastują z wyrazistym burgundem sukni podręcznych. W serialu Millera panuje wieczna jesień. Wieczny Blue Monday. W kadrach widzimy najczęściej topniejący śnieg i błoto, rzadko rozświetlane promieniami słońca. Więcej światła pojawia się dopiero w dwóch ostatnich sezonach, gdy June próbuje zbudować swoje życie na nowo w Kanadzie.
Oryginalna muzyka Adama Taylora kontrapunktowana jest piosenkami popowych i rockowych gwiazd, takich jak Radiohead, Kate Bush, Lana Del Ray, Sigur Ros, U2, Dolly Parton, Aretha Franklin, David Bowie czy Taylor Swift. Dodają one nerwu scenom wprowadzając ferment, a czasem stanowiąc jaskrawy kontrapunkt ekranowych wydarzeń.
Te nuty były obecne zwłaszcza w pierwszych sezonach. Więcej tu było punkowej kontestacji, rebelii, tempa. Kolejne zaczął zatruwać nadmierny sentymentalizm i patetyczny ton podbijany przez nieznośnie rozciągnięte w czasie slow motion. Generalnie produkcja zyskałaby na wyrazistości, gdyby ją okroić o połowę. Zniknęłyby powtarzające się motywy (jak ucieczki i powroty June), a całość byłaby klarowniejsza. Bohaterka nie może przecież wciąż przeżywać katartycznych momentów, bo w końcu staje się to mało wiarygodne.
Jednak to, co najważniejsze, wybrzmiewa na ekranie wystarczająco dobitnie. I wciąż aktualnie. Demokracje umierają, kiedy nie patrzymy – mówi bohater innego serialowego hitu, „Homeland” (2011-2020). Więc nie prześpij tych małych kroczków, nie relatywizuj zła, nie słuchaj symetrystów zapewniających, że jest OK. Bo Gilead czeka. Tuż za progiem.
Iwona Cegiełkówna
Kino nr 6/2025, © Fundacja KINO 2025
The Handmaid’s Tale
SEZON 6. TWÓRCA BRUCE MILLER. REŻYSERIA ELISABETH MOSS, DAINA REID, NATALIA LEITE, DAVID LESTER. ZDJĘCIA STUART BIDDLECOMBE, NICOLA DALEY. MUZYKA ADAM TAYLOR. WYKONAWCY ELISABETH MOSS, YVONNE STRAHOVSKI, ANN DOWD, O-T FAGBENLE, MAX MINGHELLA, BRADLEY WHITFORD, MADELINE BREWER, SAMIRA WILEY. USA 2025. CZAS 10 X OK. 50 MIN
MAX, PRIME