Titane

Barbara Kosecka

„Brrrum, brrrum” – ostrzega bohaterka „Titane”, zwycięskiego filmu ubiegłorocznego festiwalu w Cannes. Gdy poznajemy ją w pierwszej scenie, ma 7 lat, jest naburmuszona i warczy, imitując silnik samochodu. Alexia nie jest sympatycznym urwipołciem, a „Titane” to nie jest film, przy którym można komuś życzyć miłego seansu. Julia Ducournau zaprasza na filmową jazdę bez trzymanki: bezlitosną eksplorację ludzkiego ciała i trudne do zniesienia sceny przemocy i autoagresji, nieprzewidywalne zwroty akcji i swobodny rajd w poprzek utartych ścieżek gatunkowych, łączący science fiction z horrorem gore, kino fantasy z queero- i melodramatem, elementy mityczne z czarną komedią. Jak również na szokujące przekraczanie granic, nie tylko gatunkowych.

Alexii udaje się wyprowadzić z równowagi kierującego samochodem ojca – jeden nieuważny ruch i po „brum” następuje „bum”. Dziewczynka zostaje małym robocopem z wygolonym kawałkiem głowy i wszytym w czaszkę szkieletem z tytanu. Od technicznej możliwości takiej konstrukcji ciekawszy wydaje się fakt, że bohaterce wcale on nie przeszkadza, może nawet przeciwnie? Dorosła Alexia, w którą wcieliła się posągowa androgyniczna Agathe Rouselle, jest hostessą i striptizerką równocześnie. Pracuje w miejscu będącym połączeniem salonu samochodowego i nocnego klubu, gdzie wykonuje ogniste erotyczne tańce na maskach cadillaków. Po zejściu ze sceny staje się jednak aseksualną maszyną do zabijania – i z reguły trudno dociec, dlaczego to robi.

O Alexii w ogóle nie sposób powiedzieć czegokolwiek pewnego. Przecież to nie z powodu tytanu, do którego odnosi się tytuł filmu, „przewróciło jej się w głowie”? Czy mści się za bycie dzieckiem niekochanym, któremu ojciec (grany przez znanego u nas z „Nocturamy” reżysera Bertranda Bonello) bez oporów okazuje niechęć? A może jest odwrotnie, jej namiętność do samochodów, idąca w parze z obojętnością wobec ludzi mordowanych bez zmrużenia oka, to wrodzona aberracja, tak jak kanibalizm okazał się naturalną, niedającą się zwalczyć skazą bohaterek debiutanckiego „Mięsa” Ducournau?

Jestże więc Alexia wykolejeńcem czy może siłaczką, by nie powiedzieć: tytanką? Bohaterce jak refren towarzyszy ogień i płomienie: pod postacią malunku na samochodzie, narzędzia zbrodni, a także żywiołu, w którym „pracuje” pojawiający się na jej drodze drugi bohater filmu, strażak Vincent (Vincent Lindon). Poszukiwana jako seryjna morderczyni, Alexia podejmuje szereg równie brawurowych, co desperackich decyzji – na przykład masakruje swoją twarz, by następnie podać się za dziecko Vincenta właśnie, to znaczy za zaginionego kilkanaście lat wcześniej młodego mężczyznę. Ku zaskoczeniu wszystkich, z bohaterką włącznie, okaże się to początkiem nie tylko najbardziej tytanicznej, lecz także najbardziej ludzkiej podróży w jej życiu.

Vincent Lindon

Zaskoczeniom zresztą nie ma końca. Niemal w każdej scenie Ducournau prowadzi nas za rękę długim i ciemnym korytarzem, na końcu którego czeka niespodzianka. Nigdy nie wiadomo, kiedy sytuacja wyglądająca na niewinną przeobrazi się w spektakl przemocy albo, przeciwnie, narastające między bohaterami napięcie rozładuje niespodziewanie akceptacja i czułość. A przy tym reżyserka nie trudzi się uzasadnianiem najbardziej nawet szokujących czy dziwnych rozwiązań fabularnych.

Różne filmowe tropy mogą nasuwać się na myśl w trakcie seansu: samochodowa obsesja w „Crash” Davida Cronenberga, morderczynie z filmów Luca Bessona („Nikita”) czy Quentina Tarantino („Kill Bill”, „Grindhouse: Death Proof”), queerowa prowokacja w „Grze pozorów” Neila Jordana, ale żaden z nich nie jest właściwym punktem odniesienia, ponieważ „Titane” podąża całkowicie nieznanymi ścieżkami. Film Ducournau oszałamia jakimś rodzajem totalnej wolności: tu wszystko jest możliwe, choć to oczywiście nie znaczy, że każdy pomysł miałby sens. Równocześnie chwyta za trzewia, zatyka dech w piersiach – dochodzenie do siebie odbiera czas na racjonalizację.

Oglądając go miałam wrażenie, że wszystko mnie boli: ciało somatycznie reagowało na bodźce z ekranu, które Ducournou, przećwiczywszy temat w „Mięsie”, serwuje z precyzją psychopatki znającej najwrażliwsze punkty ludzkiej anatomii (z tej perspektywy bardziej interesujące jest wbicie drutu w ucho niż na przykład noża w serce). Nie trzeba dodawać, że cielesność – choć, wbrew pozorom, niekoniecznie seksualność – jest w centrum zainteresowania Ducournou. Ciało jako maszyna i jako żywioł, a także źródło bólu albo słabości, okazuje się równocześnie sprzymierzeńcem i wrogiem Alexii. Bohaterka potrafi świetnie je wykorzystywać, a równocześnie nie rozumieć – razem z widzem daje się zaskakiwać jego przemianami i reakcjami.

Bywa, że „Titane” balansuje na krawędzi autoparodii. Być może jest to cena transgresji, o którą w sztuce coraz trudniej, a która jest istotą tego filmu: przekraczanie granic biologii, płci czy – trudno użyć mniej wzniosłego określenia – człowieczeństwa. Czy miłość do poszukiwanego od wielu lat dziecka może być tak bezwarunkowa, by objąć jego skandaliczny, niemożliwy do zaakceptowania substytut? Ile własnych granic zgodzimy się pogwałcić dla tych, których kochamy? Czy męskość idealna, w filmie uosabiana przez muskularnych strażaków, igrających z własnym narcyzmem i autoerotyzmem – może ewoluować w… zmysłową kobiecość? Czy można, hm, zajść w ciążę z samochodem?

Dziwne, bardzo dziwne pytania, wszakże nie u Ducournau. Oglądając jej film szybko się przekonamy, że noszenie w głowie stelaża z tytanu będzie stosunkowo konwencjonalnym elementem świata przedstawionego. Jeszcze bardziej konwencjonalnie zabrzmi stwierdzenie, że „Titane” okazuje się w najgłębszej, najbardziej przejmującej warstwie – filmem o miłości. By to stwierdzenie mogło nabrać mocy, muszą się państwo, niestety, wybrać do kina.

BARBARA KOSECKA

Kino nr 1-2/2022, © Fundacja KINO 2022

Titane

Scenariusz i reżyseria Julia Ducournau. Zdjęcia Ruben Impens. Muzyka Jim Williams. Wykonawcy Agathe Rousselle, Vincent Lindon. Francja – Belgia 2021. Czas 108 min

Dystrybucja kinowa Stowarzyszenie Nowe Horyzonty

Nowe Horyzonty VOD, Canal+, MojeEkino.pl

Skip to content