Tytuł „Wielkie piękno” zdradza ambicje, które w coraz mniejszym stopniu przyświecają twórcom współczesnego kina. Nowy film Paola Sorrentina, nieprzypadkowo zestawiany z dokonaniami Federico Felliniego, ma w sobie barokowy rozmach, ale pozbawiony jest pychy i artystycznej arogancji. Włoski reżyser nie stara się ani bezmyślnie naśladować, ani złośliwie przedrzeźniać swojego mistrza. „Wielkie piękno” to wariacja na temat „Słodkiego życia”, ale uwspółcześniona niczym dyskotekowy remiks znanego przeboju. Sorrentino, najważniejszy dziś twórca rodem z Italii, bez wątpienia umie odcisnąć na filmie własne piętno.
Główny bohater filmu wymyka się jednoznacznemu opisowi. Jep Gambardella to niespełniony pisarz, rzymski celebryta i starzejący się idol lokalnej bohemy. Próbuje nadać swemu życiu sens i cel, szuka owego tytułowego wielkiego piękna, jednak bez wielkiego sukcesu. Choć Sorrentino opowiada o klęsce życiowej, jego film trudno określić jako przygnębiający. Włoski reżyser o poważnych sprawach mówi z ujmującą lekkością, nadaje fabule strukturę wypełnionej dygresjami anegdoty i dobrze się czuje w towarzystwie swojego bohatera.
Przy okazji Sorrentino demonstruje stylistyczną biegłość, która pozwala oddać na ekranie całe bogactwo skomplikowanego życia postaci. Jep nieustannie lawiruje między sacrum a profanum, ironią a powagą, ekstazą i wyciszeniem. Nastrój całego filmu definiuje już pierwsze kilkanaście minut. Długa sekwencja kontemplacyjnego spaceru po Rzymie zostaje niespodziewanie przerwana krzykiem rozhisteryzowanej diwy, który przenosi nas w sam środek szalonej imprezy. Sceny z nocnego życia włoskiej stolicy dają Sorrentinowi pretekst do przedstawienia na ekranie barwnej galerii osobliwości. Wśród znajomych Jepa znajdziemy między innymi: pretensjonalną performerkę, nihilistycznego producenta zabawek i pozbawionego duchowości kardynała.

Toni Servillo
Całą tę ludzką menażerię reżyser portretuje z mieszaniną wyrozumiałości i ironii. Niekończące się przyjęcia i pseudointelektualne dysputy pozwalają bohaterom na chwilę zapomnienia o pustce własnej egzystencji. Gambardella również przynależy do pretensjonalnego światka rzymskich elit, ale pozostaje w pełni świadomy rządzących nim reguł.
Bohater filmu Sorrentina sprawia wrażenie kogoś, kto stracił wszelkie złudzenia na temat otaczającej go rzeczywistości. Pozorna gorycz w praktyce przynosi mu jednak paradoksalną wolność. W tragikomicznej scenie Jep bez pożegnania wymyka się z mieszkania niedoszłej kochanki i uzasadnia swoją decyzję słowami: Doszedłem w życiu do momentu, w którym nie robię już rzeczy, na jakie nie mam ochoty. Pogodzony ze świadomością zmarnowania dawnego talentu literackiego, pragnie oddawać się krótkotrwałej afirmacji i celebrować pojedynczą chwilę. W jednej z kluczowych scen tłumaczy przyjaciołom: W momencie, gdy wstaniecie do pracy i usiądziecie do porannej kawy, ja prawdopodobnie będę wracać właśnie z jakiegoś przyjęcia. Nawet jeśli osiąga w ten sposób tylko iluzję szczęścia, pozostaje jej wierny do samego końca.
Zdystansowany bohater nie zabiega o uwagę widza, ale bez problemu otwiera drzwi do swojego świata. Warto byłoby przyłączyć się do Jepa podczas porannego spaceru i wsłuchać się w kolejny z błyskotliwych monologów, którymi chętnie raczy swoich towarzyszy. Jednym z tematów z pewnością stałaby się pochwała dyskretnego uroku niespełnienia i poczucia dezercji z własnego życia. „Wielkie piękno”, umiejętnie wygrywające swe paradoksy, jest perfekcyjnym filmem o życiu dalekim
od doskonałości.
Piotr Czerkawski
Kino nr 10/2013, © Fundacja KINO 2013
La grande bellezza
Reżyseria Paolo Sorrentino. Scenariusz Umberto Contarello, Paolo Sorrentino. Zdjęcia Luca Bigazzi. Wykonawcy Toni Servillo (Jep Gambardella), Carlo Buccirosso (Lello Cava), Carlo Verdone (Romano), Sabrina Ferilli (Ramona), Isabella Ferrari (Orietta), Giorgio Pasotti (Stefano). Produkcja Indigo Film. Francja – Włochy 2013. Czas 142 min
Dystrybucja kinowa Stowarzyszenie Kin Studyjnych