Strona główna » Recenzje » Zupa nic
Zupa nic

Kuba Armata

Kiedy jakiś czas temu Kinga Dębska powiedziała mi, że „Zupa nic” będzie jej najjaśniejszym filmem, uznałem to za dobry omen. Bo choć twórczość tej reżyserki, czy to fabularna, czy dokumentalna, kojarzona może być z nieco innym spektrum emocji, wyczuwałem u niej spory talent komediowy. To przekonanie oparte było w dużej mierze na konkretnej scenie z „Moich córek krów” (2016). Nawet nie na tym, co się działo w niej na pierwszym planie, a w tle, gdzie Marcin Dorociński w roli męża jednej z głównych bohaterek prowadził nierówną walkę, próbując rozłożyć parasol ogrodowy.

W „Zupie nic” takich smaczków jest znacznie więcej, bo w tej sentymentalnej opowieści o dzieciństwie w komunie nieco inaczej porozkładane są akcenty. Nie jest ona rzecz jasna pozbawiona wzruszeń, zwłaszcza dla pokolenia pamiętającego, czym były kartki żywnościowe czy talony na malucha, ale w pierwszej kolejności ma jednak wywoływać uśmiech na twarzy. W pewnym sensie jest dla mnie odwrotnością największego przeboju reżyserki sprzed pięciu lat, czyli wspomnianych „Moich córek krów”. Z którym to filmem „Zupa nic” ma trochę wspólnego, bo de facto jest jego prequelem. Siostry Marta i Kasia nie są tu zatem dojrzałymi kobietami, a dziewczynkami, które przez różowe okulary patrzą na Polskę przed transformacją. Ale „Zupa nic” funkcjonować może spokojnie jako osobny filmowy byt.

Przyjęcie perspektywy dziecka zakłada pewną hiperbolę. Wszystko jest wyraźniejsze, bardziej jaskrawe, nieco przerysowane. Zresztą, jak przekonywała reżyserka, film ten to jej autorska wersja wspomnień z młodości, które niekoniecznie podzielać muszą nawet członkowie jej rodziny. Tak samo jest z tytułową zupą nic, jednym z symboli poprzedniego ustroju, której skład różnił się w poszczególnych częściach kraju.

Kinga Preis, Adam Woronowicz, Alicja Warchocka, Barbara Papis

Na niewielkiej przestrzeni jednego mieszkania Dębska zamyka trzy pokolenia. Od mającej powstańczy rodowód babci, przez inteligenckich rodziców, po przeżywające pierwsze zauroczenia dziewczynki. Każde z nich żyje swoimi problemami, lecz najwięcej nagimnastykuje się „klasa pracująca”, która chcąc zapewnić godny byt najbliższym, musi kombinować. I choć reżyserka ujmuje to w serię komediowych scen – zakup towarów, pożądanych za granicą, owijanie córek lisimi kitkami, by zmylić strażników granicznych, wreszcie nieudolne próby wyjazdu na handel – opowiada o bardzo gorzkiej sprawie, jaką było systemowe poniżanie elit intelektualnych.

Kinga Dębska jest reżyserką aktorów. Dowodem na to były niezapomniane role Agaty Kuleszy i Gabrieli Muskały w „Moich córkach krowach”, kolejnym są świetne kreacje Adama Woronowicza, Kingi Preis czy Ewy Wiśniewskiej w „Zupie nic”. Być może to też pokłosie dokumentalnego doświadczenia Dębskiej, pewnej cierpliwości, umiejętności obserwacji. Kiedy Tadkowi, granemu przez Woronowicza, ktoś kradnie opony od świeżo odebranego i zaparkowanego pod blokiem malucha, to nawet ja, nie mający prawa jazdy, rozumiem, co bohater w tym momencie czuje.

Portret życia w PRL-u to dla reżyserów grząski grunt. Temat wydawałoby się mocno wyeksploatowany, przerobiony na wszystkie możliwe strony, a przede wszystkim podlegający nieustannej ocenie. Polityczny kontekst w „Zupie nic”, nawet jeśli istnieje, zredukowany jest do niezbędnego minimum. I podany w określony, karykaturalny sposób, czego przykładem chociażby wątek pierwszego niewinnego uczucia, które łączy młodą bohaterkę z kolegą z klasy, będącym synem zomowca. Może to nie nazbyt oryginalne, ale w tej formule w istocie zabawne i sprawdzające się całkiem dobrze. „Zupa nic” nie jest filmem rozliczeniowym ani świadectwem historycznym. Kindze Dębskiej zupełnie nie chodzi o to czy za komuny było lepiej, czy gorzej. Zamiast tego w nienachalnej, lekkiej formie pokazuje, że bywało też śmiesznie.

KUBA ARMATA

Kino nr 9/2021, © Fundacja KINO 2021

Zupa nic

Scenariusz i reżyseria Kinga Dębska. Zdjęcia Andrzej Wojciechowski. Muzyka Michal Novinski. Wykonawcy Kinga Preis, Adam Woronowicz, Ewa Wiśniewska, Barbara Papis, Alicja Warchocka. Polska 2021. Czas 94 min

Dystrybucja kinowa Kino Świat

Skip to content