„Z biografii Najmrodzkiego scenarzyści Mateusz Rakowicz (także reżyser filmu – to jego pełnometrażowy debiut) i Łukasz M. Maciejewski zaczerpnęli najbardziej widowiskowe elementy. Prawdziwą historię przekuwają w mit, usuwają czarne karty z życiorysu bohatera, dopisują, co trzeba, by król złodziei rzeczywiście był postacią, z którą chciałoby się konie – a może raczej dżinsy i whisky z Peweksu – kraść” – pisze Jakub Demiańczuk.
Recenzje
Aida
„[Reżyserka] znalazła świetne medium w osobie aktorki Jasnej Djuričić, grającej Aidę, na której twarzy zmęczenie miesza się z determinacją. Rozwiany włos, identyfikator bujający się na szyi… Chwilami się wydaje, że Aida jest odpowiedniczką zwykłej a „większej niż życie” hollywoodzkiej bohaterki, która uratuje, jeśli nie całą ludzkość, to przynajmniej parę osób. Jakimś żeńskim odpowiednikiem Schindlera” – pisze Bartosz Żurawiecki.
Złe baśnie
„Film jest satyrą na włoskie przedmieścia, na niższą klasę średnią i jej aspiracje, nakręcane przez telewizję Berlusconiego. I jest krytyką ostrą, wyrastającą jeszcze z ducha Pasoliniego, uznającego konsumpcjonizm za zagrożenie większe od faszyzmu, i Sergio Cittiego, kontynuującego tę tradycję w wersji buffo” – pisze Adam Kruk.
Teściowie
„Reżyserski debiut Kuby Michalczuka to komedia – przynajmniej w punkcie wyjścia, bo im dalej, tym częściej śmiech zamiera w gardle. Wbrew pozorom w tej opowieści o zderzeniu dwóch różnych światów więcej jest goryczy niż humoru” – pisze Jakub Demiańczuk.
Zupa nic
„Na niewielkiej przestrzeni jednego mieszkania Dębska zamyka trzy pokolenia. Od mającej powstańczy rodowód babci, przez inteligenckich rodziców, po przeżywające pierwsze zauroczenia dziewczynki. Każde z nich żyje swoimi problemami, lecz najwięcej nagimnastykuje się „klasa pracująca”, która chcąc zapewnić godny byt najbliższym, musi kombinować. I choć reżyserka ujmuje to w serię komediowych scen […] opowiada o bardzo gorzkiej sprawie, jaką było systemowe poniżanie elit intelektualnych” – pisze Kuba Armata.
Biały Lotos
„[Serial opowiada] o świecie na granicy ostatecznego pęknięcia, tuż przed kompletnym zerwaniem umowy społecznej, świecie, w którym jeszcze działa kapitał, jako siła tworząca hierarchię, zapobiegająca rozlewowi krwi. Jeszcze działa, ale zaraz przestanie. Nie mamy alternatywy. Fikcje, które tworzymy, powodują jeszcze więcej cierpienia i tylko pogłębiają podziały, które chcemy zasypać. Ta mocna, jasna diagnoza to bardzo dużo. Zwłaszcza jak na serial telewizyjny z trupem na początku” – pisze Jakub Żulczyk.
Nomadland
„Nomadland” opowiada o nagłej utracie poczucia bezpieczeństwa i o konieczności przeprojektowania swojego życia. A to przecież stało się ostatnio doświadczeniem nie tylko głównej bohaterki filmu Zhao, 61-letniej Fern – pisze Kuba Armata.
Na rauszu
Vinterberg nie ocenia swoich bohaterów, ani nie daje widzom wykładu na temat tego, jak alkohol niszczy wszystko i wszystkich dookoła. W znacznej mierze „Na rauszu” jest prowokacją: zanim alkoholowy ciąg zacznie rujnować życie Martina i jego przyjaciół, picie wydaje się wręcz atrakcyjne – pisze Jakub Demiańczuk.
Minari
„Minari” wymyka się schematom i tanim sentymentom. To zasługa doskonałego wyczucia amerykańskiego twórcy koreańskiego pochodzenia. Chung potrafi przekuć osobiste doświadczenie w uniwersalną opowieść o sile miłości i prozie życia – pisze Piotr Dobry.
Niepamięć
Reżyser Christos Nikou stworzył uniwersum, które jest bardziej retro niż futuro. Wizualna atrakcyjność tego świata jest frapująca. Zdaje się bowiem stawiać pod znakiem zapytania sens dalszego śrubowania standardów postępu – pisze Adam Kruk.
La Gomera
To, co Corneliu Porumboiu robi w „La Gomerze”, śmiało można by było nazwać dekonstrukcją kina gatunkowego. Kłóciłoby się to jednak z autentyczną bezpretensjonalnością tego filmu i czystą frajdą, jaką widz odczuwa podczas seansu obfitującego w liczne zwroty akcji i podawany z kamienną twarzą humor – pisze Michał Piepiórka.
Supernova
Obraz momentami traci impet, jakby Macqueen bał się, że pozbawiając film choćby krzty romantyzmu, zniechęci do siebie widza. Niepotrzebnie, bo wielkość „Supernovej” polega na tym, że stoi bardzo blisko życia, a bardzo daleko od kina – pisze Artur Zaborski.
Ojciec
„Ojciec” to film o odchodzeniu: ze świata, z rzeczywistości, z rodziny, ze znanych porządków. Uniwersalny i zrozumiały w każdej klasie społecznej i kulturze – pisze Artur Zaborski.
Martin Eden
Marcello najlepiej udało się ukazanie pewnego tragizmu awansu społecznego. Tego, jak trudno stworzyć spójną tożsamość i znaleźć spokojne miejsce na ziemi (albo chociaż w głowie). Tego, jak ten brak spokoju prowadzi do coraz większej alienacji i frustracji, jak kompleksy karmią narcyzm, jak samotność truje duszę… – pisze Adam Kruk.
Prime Time
Sebastian przypomina Jokera z filmu Todda Philipsa i inne figury współczesnego męskiego gniewu. „Prime Time”, umieszczając tę bardzo współczesną figurę już w 1999 roku, pokazuje, że nie ma żadnego złotego wieku, ery niewinności – sprzed internetu, mediów społecznościowych, plemiennej polityczności – pisze Jakub Majmurek.
Jeszcze jest czas
„Jeszcze jest czas” jest przede wszystkim opowieścią o pamięci, o ulotności wspomnień, o ułudzie, jaką jest przeszłość – pisze Jakub Demiańczuk.
Każdy ma swoje lato
Startujący w Gdyni film Tomasza Jurkiewicza nie znalazł się w gronie zwycięzców, ale ma swoje atuty – na przykład wyróżnioną w Gdyni Sandrę Drzymalską w ciekawej roli współczesnej dziewczyny szukającej swego miejsca – pisze Konrad J. Zarębski.
Amonit
Relacja bohaterek bazuje na przelotnych uśmiechach i drobnych gestach, ukradkowych spojrzeniach czy milczeniu wymowniejszym od słów. Lee nie udaje się jednak wykreować silnego napięcia w pozbawionym chemii związku – pisze Joanna Krygier.